środa, 25 maja 2016

Lekcja francuskiego


 Lekcja francuskiego


polemika z tekstem Owczy pęd "lewicy"

Tak jak zapowiedziałem we wczorajszym tekście, tej nocy dwie kolejne rafinerie zostały „odbite” przez służby mundurowe. Eskalacja idzie na całość. Dziś odbyło się referendum strajkowe w 19 francuskich elektrowniach atomowych i jutro będą one strajkować. Francja to kraj, którego ponad 70 % energii elektrycznej pochodzi z atomu… Niestety dzisiaj w telewizji głównie koncentrują się na temat spekulacji, czy i kiedy rząd Manuela Vallsa zostanie odwołany, więc wiele nowego na temat strajków tu nie napiszę. Jeśli jednak jutro staną elektrownie to będzie się działo. Ważne jest to, że przywódca CGT Martinez nie zamierza się wycofać i strajki się rozszerzają. Zachęcam do śledzenia sytuacji we Francji, tak jak to robi portal STRAJK.EU

Warto też się uczyć języka, przynajmniej w minimalnym zakresie by rozumieć napisy na transparentach. Marks podobno mawiał, że Francuzi są pierwsi do działania i ostatni do myślenia. Marks jak i rewolucjoniści na całym świecie byli pod wrażeniem kilku rewolucji we Francji, w tym dwóch pierwszych rewolucji robotniczych (1848, 1871), a równocześnie Marks pogardzał francuskimi teoretykami z Saint Simonem i Proudhonem na czele. Pod tym względem chyba wiele się nie zmieniło. Blokada rafinerii robi wrażenie. Równocześnie dorobek teoretyczny francuskich trockistów z NPA na czele wzbudza zażenowanie.
Pierwszą lekcję adresuje do Piotra Strębskiego.
KONIUGACJA. W języku francuskim, tak jak w języku polskim, czasowniki odmieniają się przez osoby. Pierwsza osoba liczby pojedynczej to: „Je” - wymawiamy jako [ŻY] (uwaga nie mylić z ŻE – bo to odpowiadało by francuskiemu j'ai: Ja mam. Pierwsza osoba liczby mnogiej to: „Nous” - wymawiamy jak [NU]. Tak jak w języku polskim, tak i w języku francuskim istnieje zasadnicza różnica między ja i my. Mówiąc JA – mam na myśli samego siebie. Mówiąc MY, wypowiadam się w imieniu szerszej zbiorowości. Tytuł mojego ostatniego tekstu nie zaczynał się od słów Nous sommes, tylko od Je suis. Jedno i drugie to część odmiany tego samego czasownika, ale jednak to nie są słowa oznaczające to samo. To tyle na pierwszą lekcję.
Pierwszą pracę we Francji znalazłem pod koniec roku 2011, a od trzech lat mieszkam tu na stałe i normalne jest, że na pewne zjawiska patrzymy inaczej. Rok temu w styczniu burżuazyjne media na każdym kroku bombardowały propagandą: „Je suis Charlie” co wywoływało reakcje wymiotne, a równocześnie szereg podobnych deklaracji: „Je suis anticapitaliste” czy „Je suis communiste”. W roku 2013 organizowałem pikiete pod ambasadą polską w Paryżu w obronie Ikonowicza, a dziś solidaryzuje się z Piskorskim. Mógłbym się długo zastanawiać kto jest z tej dwójki mi politycznie bardziej odległy. Ale w momencie nagonki i państwowych represji okazuje solidarność. Sam coś takiego przeżywałem. Łącznie wytoczono przeciwko mnie 5 spraw karnych, w tym 4 za LBC. Ani Piskorski, ani Ikonowicz, ani nikt z GSR nic w mojej sprawie nie zrobili, ale mi to wcale nie przeszkadza.
Jeśli ktoś coś robi pożytecznego za co zyskuje mój szacunek i za co jest represjonowany przez aparat burżuazyjnego państwa – to ja i tak będę się z nim solidaryzował. Za LBC starano się mi wytoczyć 4 sprawy polityczne, a skończyło się na skazaniu mnie z paragrafu dotyczącego wandalizmu kiboli. Nie zgadzam się z Tobą Piotrze, że z zajęciem stanowiska trzeba czekać na oficjalne papiery od prokuratury. Gościa od wikileaks ścigają za gwałt. Tak już działa ten system, że przeciwnikom politycznym nawet nie daje się możliwości procesu politycznego. Nie jestem teraz w Polsce, więc trudno mi polemizować, ale z tego co widzę w internecie, to większość „lewicy” bojkotuje czy pluje na Piskorskiego. Nie wiem gdzie tu jest ten owczy pęd. Ludzie się chyba nie pchają do pomagania Piskorskiemu. Lewicowe owieczki mają swoich pasterzy w postaci ZMK, Zandberga i Sierakowskiego i jeśli ktoś tu idzie razem ze stadem, to jesteś to Ty Piotrze.
Są takie momenty, kiedy język komunisty musi być prosty i zrozumiały dla wszystkich. W deklaracji Socjalistów napisano tchórzliwie, że są przeciwnikami „bloków wojskowych”, bez postawienia kropki nad i, i napisaniu o NATO. To jest właśnie przykład tchórzostwa. Są takie momenty kiedy trzeba wybrać jakąś ze stron. Jesteś komunistą, tu musisz myśleć o perspektywie komunistycznej rewolucji. Sama ta rewolucja się nie zrobi. Zbliżające się manewry NATO w Polsce, szczyt tej organizacji i kto wie jakie Amerykanie mają plany w stosunku do Rosji i jaki w tych planach jest udział Polski. Wszystko to nas zmusza jako Polaków do bycia przeciwko polskiemu rządowi i przeciwko NATO. To, że się solidaryzuje z więźniem Mateuszem Piskorskim nie znaczy, że aspiruje do członkostwa w Zmianie. Gdybym aspirował, to już bym do tej organizacji wstąpił. Nie wstąpiłem i nie wstąpię, bo to nie moja bajka. Na youtube jednak możesz znaleźć ich akcje przeciwko NATO w Polsce i ja te akcje popieram. Przykład Piskorskiego świadczy, że protestowanie przeciwko NATO to zabawa niebezpieczna. Dlatego on ma tak mało naśladowców. Nie podoba Ci się, że Piskorski jest dziś „królem przeciwników NATO” - to go możesz przelicytować.
Oczywiście ja tego od Ciebie nie wymagam. To co robisz na polu kółek marksistowskich i tworzeniu marksistowskiej biblioteki wystarczy, byś miał mój szacunek i wsparcie na wypadek ewentualnych represji. Ta, następna, czy pięćdziesiąt kolejnych polemik tego nie zmienią. Robisz kawał dobrej roboty i oby tak dalej. Co nie zmienia faktu, że robota, którą robi Piskorski jest dużo bardziej niebezpieczna. Być w Libii podczas bombardowań i polowania na Kadafiego, wymaga odwagi. W Polsce Piskorski ma przesrane od czasów referendum na Krymie. Cała Polska, a także większość polskiej lewicy bojkotowała referendum, a on miał odwagę tam być i powiedzieć, że Krymczanie podjęli decyzje w sposób demokratyczny. Gdy wrócił do Polski to było tylko kwestią czasu, zanim mu polski rząd za ten Krym podziękuje.
W swoim tekście poruszyłeś kilka ważnych tematów, które warto tu przedyskutować. Dyskusja ta zresztą prędko się nie skończy, nawet jeśli pewnie prędzej czy później Piskorski z więzienia wyjdzie. Te ważne sprawy to przede wszystkim:
1. Stosunek komunistów do ruchu patriotycznego / nacjonalistycznego
2. Ewentualne możliwości współpracy z państwami burżuazyjnymi, które są wrogiem naszego państwa.
W pierwszej kwestii mamy więc cytat z Marksa o tym, że robotnicy nie mają ojczyzny. Ja jestem tego najlepszym przykładem – wyjechałem do kraju gdzie praca jest krótsza i zarobki lepsze. Z drugiej strony mamy doświadczenia zwycięskich ruchów rewolucyjnych, którym zdarzało się flirtować z elementami patriotycznymi. Początek polskiego ruchu robotniczego wiążę się z czasami, gdy polskiej klasy robotniczej jeszcze nie było. Akurat teraz w rocznicę tłumienia Komuny Paryskiej warto przypomnieć o Polakach, którzy walczyli w jej szeregach. Kim byli Dąbrowski, Wróblewski i wielu innych? Byli przede wszystkim polskimi patriotami, którzy brali udział w Powstaniu Styczniowym. Mitingi solidarności z Powstaniem Styczniowym organizowane w krajach zachodnich doprowadziły do powstania Pierwszej Międzynarodówki. Do władz tej organizacji wszedł generał Wróblewski, który nigdy robotnikiem ani marksistą nie był. Chcieli mieć we władzach Polaka, bohatera walk rewolucyjnych. Sprawy nie badałem, ale gdyby Wróblewskiego czy Dąbrowskiego przesłuchiwało NKWD, to by wyszło, że to ani komuniści, ani proletariusze, a jednak Marks ich szanował…
Idźmy dalej. Pierwszym ważnym (a być może i najważniejszym doświadczeniem) polskiej klasy robotniczej jest Rewolucja 1905 roku. I tu znowu mamy problem. Bo rewolucja, która w Rosji wybuchła w 1905, na ziemiach polskich zaczęła się kilka miesięcy wcześniej w 1904. Punktem wyjścia były demonstracje przeciwko mobilizacji do armii rosyjskiej. Chcemy tego czy nie na demonstracjach niesiono nie tylko sztandary czerwone, ale też biało czerwone. A główną siłą zrzeszającą robotników w 1905 roku był PPS.
W końcu mamy doświadczenie PPR i tworzenie Polski Ludowej. PPR przynajmniej w pierwszym okresie swojej działalności bez zahamowań szermował hasłami antyniemieckimi, co znacznie ułatwiło polskim komunistom zdobycie władzy. Z patriotyzmem flirtował też Fidel, Mao, a także partia bolszewicka wzywająca do obrony socjalistycznej ojczyzny. Temat więc nie jest prosty. Jak tu być komunistą i zdobyć władzę? Jeśli znasz odpowiedź na to pytanie, to chętnie ją poznam. Historia pokazuje, że prawie zawsze trzeba się wysłużyć patriotami jako mięsem armatnim, by partia komunistyczna mogła zdobyć władzę i wprowadzać postępowe reformy społeczne.
Może i Piskorski stanie się wkrótce lewicowym celebrytą, a ja jestem nikomu nieznanym tutaj robotnikiem fizycznym. Ale to nie ja zmieniam poglądy, tylko on. Od Niklotu, poprzez Samoobronę, do tworzenia partii lewicowo patriotycznej. Widać, że gość ewoluuje w słusznym kierunku. W słusznym, bo moim. W historii bywało różnie. Była walka w PPR z odchyleniem prawicowo nacjonalistycznym (a więc punkt dla naszych). Była rozprawa Kuominangu z komunistami chińskimi (punkt dla nacjonalistów). Takie flirty były i różnie się kończyły. Czy dzisiaj w Polsce taki flirt jest możliwy? To pytanie retoryczne, przecież i tak nie ma zorganizowanej siły komunistycznej.
Polscy nacjonaliści to przede wszystkim rusofoby, a więc pośrednio pieski amerykańskiego imperializmu. Ze skurwielami, którzy czczą żołnierzy wyklętych, rozmawiać można jedynie w sposób w jaki robili to towarzysze z Urzędu Bezpieczeństwa. Problem ze Zmianą polega na tym, że Piskorski skupił wokół siebie patriotów antyamerykańskich, a to już towarzystwo dużo ciekawsze…
Druga ważna kwestia dotyczy współpracy z obcym mocarstwem. Znowu możemy wrócić do doświadczeń roku 1905. PPS próbował uzyskać (a może i uzyskał) pomoc materialną od Japończyków. PPS drukował też swoją bibułę w zaborze austriackim i przemycał do zaboru rosyjskiego. Austriacy gdyby chcieli, to by skasowali drukarnie PPS. A oni nie tylko nie skasowali drukarni, ale jeszcze zwerbowali Piłsudskiego do swojego wywiadu. Oddzielnym tematem jest Lenin i pożyczka niemiecka. Do dzisiaj nie znamy pytania na odpowiedź, skąd bolszewicy mieli pieniądze na wydawanie w 1917 roku równocześnie kilkunastu niezależnych od siebie tytułów prasowych. Oddzielna gazeta dla robotników w Moskwie, oddzielna dla tych z Petersburga, oddzielna dla wojska itd. Odpowiedzi na pytanie nie znam, ale podejrzewam że nie chodziło o zbieranie puszek czy handlowanie ciuchami z lumpeksów na bazarach. Faktem jest jedynie, że Partia, która w lutym była mała, w Październiku zdobyła władzę. Następnym etapem jest już Komintern i pomoc materialna dla komunistów na całym świecie. Dziś już Trzeciej Międzynarodówki nie ma i dlatego dzisiejsza KPP nie przypomina tej przedwojennej.
Co do samej Rosji to oczywiście jest to kraj burżuazyjny i oligarchiczny, co nie zmienia faktu, że Rosjanie tworzą bardzo dobrą lewicową propagandę adresowaną do społeczeństw zachodnich. Przykładem może być RT gdzie wypowiadają się lewicowi aktywiści z różnych krajów zachodnich i bez cenzury mogą krytykować swoje rządy. Z tej możliwości korzystał też Piskorski. Czy Piskorski jest agentem czy nie – to mi zwisa. W historii ruchu robotniczego byli już tacy agenci, którzy chcąc nie chcąc zrobili dla sprawy robotniczej sporo dobrego. Przykładem niech będzie Pop Gapon, bez którego nie było by 1905 roku. A bez doświadczeń w 1905 nie było by Października.
Na koniec uwaga na temat komentarzu pod tekstem Piotra. 1 maja uczestniczyłem w spotkaniu na temat represji KPP i się zadeklarowałem, że jak dostane jakiś krótki tekst, to go przetłumaczę na francuski. Tekstu nie dostałem jeszcze, ale przynajmniej się zadeklarowałem. A wy co zrobiliście dla KPP? I co zrobiliście dla mnie w 2010 gdy zostałem skazany na 100 dni?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz