sobota, 28 maja 2016

Tam gdzie ZOMO


Tam gdzie ZOMO



Polemika z artykułami na stronie Dyktatura Proletariatu

JE SUIS… QUI? (JESTEM…, NO KIM?)

Lekcje nie tylko językowe


Tradycyjnie już zacznę od podkreślenia, że nie jestem obecnie w Polsce. Nie płaczę z tego powodu. Przy jednym ogniu mogę upiec w ten sposób kilka pieczeni. Paryż to miasto, w którym jest mnóstwo komunistycznych emigrantów z całego świata, których mogę poznać i dzięki którym mogę spojrzeć na pewne rzeczy z innej perspektywy. Przykładem mogą być dla mnie tureccy stalinowcy, którzy pochodząc z kraju nigdy nie należącego do strefy wpływów ZSRR zainspirowali mnie innym spojrzeniem na Stalina. Ostatnie strajki sprawiły, że francuska klasa robotnicza wróciła do światowej pierwszej ligi walk klasowych. Wymieniać mógłbym tak długo, gdzieś tam po drodze wymieniając korzyści ekonomiczne. Ale po co o tym tu pisze?Bo obecność na emigracji, a więc z dala od Polski ma dla mnie jeszcze jeden pozytywny wpływ. Do pewnych polskich kwestii mogę podejść w sposób mniej emocjonalny, a bardziej naukowy od działaczy będących w kraju. By zrozumieć pewne zjawiska czasami trzeba posiadać odpowiednią perspektywę.

W ramach studiów historycznych musiałem odbębnić wykłady z archeologii i były to wykłady bardzo ciekawe. Pamiętam wykład na temat wykorzystywania zdjęć lotniczych do badań archeologicznych. Przeciętnemu człowiekowi archeologia kojarzy się z kopaniem ziemi i wydłubywaniem różnych szczątek. Ale jest też inna archeologia. Ze źródeł historycznych możemy wywnioskować, że gdzieś kiedyś istniały jakieś wielkie budowle. Trudno jednak dokładnie dziś określić gdzie te budowle się znajdują, gdyż upływ czasu zrobił swoje. Przykładem mogą być polskie wały obronne z czasów piastowskich. Pod względem architektonicznym była to prowizorka. Najpierw fosa, potem wał ziemny wzmocniony naostrzonymi palami. A mimo wszystko podobno była bardzo skuteczna w walce z ruchliwymi oddziałami koczowników z Azji, którzy tych wałów nie mogli sforsować. Tak więc informacja o tych wałach pojawiała się w kronikach średniowiecznych, ale na podstawie samych wykopów archeologicznych znalezienie ich było nie możliwe. I właśnie tutaj przydały się zdjęcia lotnicze. Bo same wały już nie istnieją, ale ponieważ to była dość duża budowla to odcisnęła ona swój wpływ na obecny krajobraz. Zdjęcia lotnicze przydały się też do odkopania piramid itd. Po prostu czasami trzeba badać pewne zjawiska z odległości.
Obserwując z daleka partię Zmiana widzę następujące elementy.
1. Świętowanie 1 maja. Robili to w tym roku, ale co ważniejsza robili to też rok temu, gdy z organizowania demonstracji wycofał się OPZZ.
2. Powołali własny związek zawodowy.
3. Prowadzą kampanię przeciwko bankom i neoliberalizmowi: (PETRU-DOLARY)
4. Pozytywnie wypowiadają się na temat PRL, i negatywnie do kontrrewolucji ( zmian po 1989).
5. Prowadzą kampanię przeciwko NATO.
6. Do partii należy trochę lewicowych weteranów (Hass, Augustyniak, KMP/KPP )
7. Zajęli znacznie lepsze stanowisko w sprawach międzynarodowych (Libia, Ukraina) od trockistów.
Pewnie mógłbym wymieniać dłużej. Ale te siedem punktów wystarczy, by podważyć cały przeintelektualizowany wywód Włodka i Ewy, że jest to partia prawicowa. Trudno podjąć polemikę z kimś, kto patrzy na to samo i widzi zupełnie coś innego. W mojej ocenie Zmiana to nie jest żaden nowy twór (prawica udająca lewice), tylko partia, która przypomina PPS z początków XX wieku. Zresztą o tym by świadczył filmik,gdzie zmianowcy oddali hołd Limanowskiemu. PPS / Zmianę można krytykować, ale trzeba robić to mądrze, zachowując minimum racjonalności. Historia polskiego ruchu robotniczego jest zbyt skomplikowane na takie bezmyślne etykietki: „PPS / Zmiana to partia prawicowa” bo gdyby to była prawda, to musielibyśmy skreślić wszystkich członków KPP wywodzących się z PPS, z Jerzym Czeszejko Sochackim na czele. Nie plujmy na groby przodków i zapomnijmy przez chwile o nagonce medialnej (agenci Putina) i na trzeźwo przeanalizujmy ideologię / praktykę partii Zmiana.
Nie lubię dyskusji scholastycznych i walki na cytaty. Ja mam rację, bo tak powiedział ten czy inny klasyk. Ale akurat dla sekretarza generalnego Stowarzyszenia Marksistów Polskich zrobię wyjątek. Choć akurat będzie bez cytatów, bo nie mam tu pod ręką biblioteczki. Zawsze jednak odpowiednie cytaty można znaleźć. W dyskusji na Dyktaturze pojawił się wątek Powstania Styczniowego i poparcia Marksa dla powstańców szlacheckich. Z klasowego punktu widzenia sprawa jest dość śmierdząca. Odpowiedzią cara na powstanie styczniowe była reforma rolna, która sprawiła że wojsko carskie i polscy chłopi ramie w ramię zwalczali szlachecką partyzantkę. W tym konflikcie klasowym między polskim chłopem a polskim szlachcicem Marks wybrał klasy posiadające. Może nie wprost. Ale jednak. Teraz pytanie czy Marksa to kompromituje zostawiam póki co bez odpowiedzi. Podobnie rzecz się miała z Leninem i polskimi patriotami. Lenin krytykował SDKPiL za sekciarstwo w kwestii narodowej (tzw. luksemburgizm).
Lenin doskonale wiedział, że polski nacjonalizm jest drobnomieszczański (czy nawet szlachecki – jak przykład Piłsudskiego) a mimo to, popierał polskie dążenia niepodległościowe. Punktem wyjścia dla Lenina była bliskość z masami i jeśli masy w kongresówce domagają się niepodległej Polski, to obowiązkiem marksistów według Lenina jest popieranie tych mas. Nie ma obowiązku zgadzać się w tej kwestii z Leninem. Każdy może mieć w tej kwestii stanowisko jakie sobie chce. Cenię sobie odwagę intelektualną i dlatego zachęcam Cię Piotrze do złożenia prostej deklaracji: „w kwestii narodowej mam stanowisko nieleninowskie”.
Zmianie do partii masowej jeszcze daleko. Ale potencjalnie, dzięki aresztowaniu Piskorskiego, dzięki medialności całej tej sprawy, zmianowcy są w stanie dotrzeć do sporego grona lewicowych przeciwników NATO w Polsce. Oddzielną kwestią jest sprawa Unii. Przykład Grecji pokazał, że może powstać sojusz (tak, tak, - sojusz ekstremów) radykalnej lewicy i nacjonalistów, który na fali antyunijnej może uzyskać masowe poparcie społeczne. Tak było rok temu w czasie referendum. Do głosowania na NIE wzywali wszyscy radykałowie – od KKE do nacjonalistów. Późniejsza zdrada Ciprasa dała wtedy realne możliwości KKE poszerzenia swoich wpływów, które chyba jednak nie zostały wystarczająco wykorzystane.
Przejdźmy teraz do sprawy najtrudniejszej, czyli analizy patriotyzmu Zmiany. Jak już wspomniałem wcześniej Leninowi nie przeszkadzało, gdy partia lewicowa posiada program patriotyczny. Ale patriotyzm Zmiany to coś więcej niż patriotyzm PPS. PPS odwoływał się od patriotyzmu reakcyjnego. Reanimacji Polski, która była by Polską opartą na wyzysku. Tak się zresztą stało po 1918. Polska Piłsudskiego była nie tylko krajem wyzysku ekonomicznego, ale i ucisku narodowego. Nie była to żadna niespodzianka i wystarczyło prześledzić programy PPS z czasów rozbiorowych by przewidzieć, - jak jej Polska będzie wyglądać. Lenin na pewno sobie zdawał z tego sprawę, że Piłsudski to kawał chuja, a mimo wszystko dawał swoje poparcie – dla robotników zaangażowanych w sprawę narodową angażujących się do walki pod sztandarami PPS. Może nam się to nie podobać, ale tak niestety było.
To co znalazłem w internecie na temat patriotyzmu Zmiany, to pozytywne przeciwieństwo PPS. Zmiana w swoim patriotyzmie odwołuje się do Polski Ludowej. I tutaj dochodzimy do sedna. Ja jako komunista zainspirowany Stalinem i oni jako patriotyczni socjaldemokraci, łączymy się w szacunku do PRL. I o ile nasz dotychczasowy spór dotyczył sprawy bieżącej, czyli stanowiska wobec aresztowania Piskorskiego, to przy okazji zarysował się podział znacznie głębszy. Rzecz dotyczy tradycji do której się odwołujemy. Na tradycję nakłada się dodatkowo Wasze zaangażowanie z młodzieńczych lat. Chodzi mianowicie o kluczowy temat stosunku do PRL i PZPR. Gdzie komuniści powinni wtedy stać. Sprawę sprecyzował swego czasu Kaczyński, który przeciwników politycznych zbeształ: „Wy stoicie, tam gdzie stało ZOMO”.
I ja jako przeciwnik Kaczyńskiego, a także przeciwnik Zandbergów, Sierakowskich i całej pseudolewicy bez wstydu, a nawet z dumą mogę przyznać: tak – stałbym wtedy tam gdzie było ZOMO, ORMO, SB, UB, NKWD. Wyrażam całkowite poparcie dla walki z żołnierzami wyklętymi i antykomunistyczną demokratyczną opozycją. Gdzieś w tym temacie pojawia się także opozycja robotnicza wobec PRL. Po której stronie należało wtedy być. Czy rzeczywiście robotnicy mają zawsze racje? Co tak naprawdę w tamtych czasach oznaczało hasło: „samorządności robotniczej” lansowane przez Wolną Europę, jako wytrych dzięki któremu będzie można obalić PRL.
Wieloletnia praca wykonana przez IPN miała na celu udowodnienie, że system stworzony w Polsce po 1944 roku został narzucony w Polsce przez obce siły wbrew polskiemu społeczeństwu i co ważniejsze wbrew klasie robotniczej. Zapomnijmy na chwile, że jest to propagandowe kłamstwo i zastanówmy się co by było, gdyby to rzeczywiście była prawda. Po której stronie należy wtedy stać? Czy po stronie PPR realizującej program importowania zdobyczy Rewolucji Październikowej na ziemiach polskich, czy po stronie ogłupionych katolicyzmem i antykomunizmem mas robotniczych. Czy należy w tym wypadku popierać postulat – samorządności robotniczej czy też wręcz przeciwnie. Jeśli robotnicy są zbyt głupi by zrozumieć ideologię marksistowską, to czasami lepiej dla nich – gdy będzie za nich decydowała partia. Bo jeśli sami będą mieli możliwość decydowania – to wybiorą polskiego papieża i Balcerowicza.
Samorządność robotnicza jako postulat może być pożytecznym narzędziem partii komunistycznej, która w kapitalizmie próbuje w ten sposób ograniczyć dyktaturę burżuazji. Samorządność robotnicza jest też dobra w państwie socjalistycznym w ramach partii rządzącej. Każdy robotnik mógł wstąpić do partii i to partia była tym miejscem gdzie należało dyskutować. Tworzenie organizacji wrogiej rządzącej partii – miało charakter wrogi systemowi, kontrewolucyjny i skończyło się likwidacją PRL i tragedią polskiej klasy robotniczej. W latach osiemdziesiątych nigdy bym się nie określił sympatykiem GSR, gdyż pomijając już fakt, że byłem wtedy za młody – to gdybym teraz mógł się cofnąć w czasie – to byłbym tam – gdzie było ZOMO. Dzisiaj czasy się zmieniły, więc i przystałem na Waszą propozycje sympatyzowania z grupą, nie rozumiejąc jednak dlaczego z całego środowiska polskiej lewicowej rodzinki wybraliście akurat jedynego człowieka, który z tradycją samorządności robotniczej ma problem. W końcu tutaj byście się dogadali ze sporym spektrum. Od Ikonowicza, po Sierakowskiego i Zandberga, a wybraliście mnie z całym dobrodziejstwem inwentarza.
Patriotyzm Zmiany, to patriotyzm odwołujący się do PRL. Może są tam też inni patrioci, których nie znalazłem, albo znaleźć nie chciałem. Zmiana w odróżnieniu od importowanych z zachodu sekt trockistowskich bezwarunkowo broni PRL Zwłaszcza dziś, w czasach rządów PiS i IPN wymaga to nie lada odwagi. Media koncentrują się głównie na relacjach z Putinem. Zmianowcom przyklejono łatkę agentów obcego wywiadu. Znam takiego jednego, co w lipcu 1917 roku został okrzyknięty agentem niemieckim i musiał uciekać do Finlandii. Gdyby słuchając rad Piotra został wtedy w Pitrze, to pewnie doczekał by się procesu w wyniku którego zostałby zamordowany. Ja jakoś nie mam zaufania do wymiaru sprawiedliwości we współczesnej Polsce jak i w USA. Więźniowie z Kiejkut czy Guantanamo nawet nie doczekali się procesu. Po prostu jednego dnia ich przymknięto i siedzą tam już kilkanaście lat. Jak długo będzie siedział Piskorski? Tego nie wiem. Być może trzymają go tylko do zakończenia szczytu NATO a może będą trzymać dłużej. Sprawa jest haniebna. Im dłużej Piskorski będzie siedział, tym łatwiej będzie zwalczać propagandowy mit współczesnej wolności. Solidarność z Piskorskim, to pokazanie środkowego palca całej antykomunistycznej demokratycznej lewicy. I to jest najważniejsza stawka w tej grze. Skurwysyny którzy widzą łamanie praw człowieka na Białorusi czy w Korei Północnej, przemilczają represje w Polsce.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz