niedziela, 26 czerwca 2016

Stalinizm, esencja humanitaryzmu


Stalinizm, esencja humanitaryzmu

Piotr Ciszewski, tak jak reszta polskiej lewicy nie ma żadnego problemu z codziennym używaniem wizerunku zbrodniarzy. Tak jak Wałęsa nosi Matkę Boską w klapie, tak Ciszewski i spółka zawsze ma przy sobie wizerunki feudalnych skurwysynów. Pierwszy w kolejności był Mieszko, który dorobił się na handlu ludźmi. Sprzedawał Polaków na zachód jako niewolników, co do dzisiaj widać w językach zachodnich, gdzie słowo Słowianin i niewolnik brzmi prawie identycznie. Kolejnym idolem, którego wizerunek Ciszewski nosi w portfelu, to Bolesław Chrobry. Ten z kolei zasłynął z brutalnej chrystianizacji. Polakom nieprzestrzegającym chrześcijańskich obrzędów serwował tortury fizyczne. Tą wyliczankę można kontynuować, wspominając o Kazimierzu Wielkim, Jagielle i Zygmuncie Starym. Łączy ich to, że byli władcami feudalnymi, których władza opierała się na wyzysku i przemocy i dziś figurują na polskich banknotach. Nigdy nie spotkałem się na lewicy z potępieniem kultu jednostki, tych postaci. Jeśli już ktoś z polskiej lewicy krytykuje kultu jednostki, to jest to zawsze krytyka rewolucjonistów, którzy z tym porządkiem feudalno-kapitalistycznym walczyli. Ot paradoks. Ciszewski nie chce, by komuniści na demonstracjach maszerowali z portretem Stalina. Bądź konsekwentny, daj przykład i najpierw zniszcz wizerunki skurwysynów, których masz w portfelu…

czwartek, 2 czerwca 2016

Spowiedź robotnika emigranta


Spowiedź robotnika emigranta


Powinienem się zwrócić po nagrodę do Hollande'a za promowanie frankofonii, gdyż kilka tygodni temu wróciłem do publicystyki i dziś każde szanujące się lewicowe medium piszę o Francji. Jak by to powiedział Antoś Macierewicz: „Przypadek?”. Dzieje się. Media szaleją. Nie dość, że strajki i zagrożenie terrorystyczne, to jeszcze teraz powódź.
Sama powódź w pigułce pokazuje debilizm francuskiego kapitalizmu. Mieszkam w małym miasteczku na południe od Paryża i Sekwana dopływa do stolicy od tej właśnie strony. Dawniej tzn przed wojną, gdy szła fala powodziowa to te tereny po prostu zalewano. Dziś nie można ich zalać, bo mieszkają tam ludzie. W dodatku cała przestrzeń jest zabetonowana drogami, parkingami, osiedlami itd. Wystarczyło kilka dni deszczu by od razu w całym kraju panika bo zaleje stolicę. Paryż to mnie chuj obchodzi. Ważne, że zalało miasteczko z moją najbliższą stację kolejową: Villeneuve St. Georges. Francja jest wyludniona. Gęstość zaludnienia Francji jest zbliżona do Polski, w tym, że co szósty Francuz mieszka w regionie paryskim. W sumie 12 milionów. Całe bezpośrednie sąsiedztwo Sekwany jest zabudowane i nic dziwnego, że woda nie ma gdzie wsiąkać. Wszystko spływa bezpośrednio do rzeki, która zbliża się do rekordowego poziomu. Tylko rekord z 1910 roku (od wczoraj ciągle mówią o wielkiej powodzi w tamtym czasie) wynikał z długotrwałych deszczy. W 2016 wystarczy 4 dni.