czwartek, 2 czerwca 2016

Spowiedź robotnika emigranta


Spowiedź robotnika emigranta


Powinienem się zwrócić po nagrodę do Hollande'a za promowanie frankofonii, gdyż kilka tygodni temu wróciłem do publicystyki i dziś każde szanujące się lewicowe medium piszę o Francji. Jak by to powiedział Antoś Macierewicz: „Przypadek?”. Dzieje się. Media szaleją. Nie dość, że strajki i zagrożenie terrorystyczne, to jeszcze teraz powódź.
Sama powódź w pigułce pokazuje debilizm francuskiego kapitalizmu. Mieszkam w małym miasteczku na południe od Paryża i Sekwana dopływa do stolicy od tej właśnie strony. Dawniej tzn przed wojną, gdy szła fala powodziowa to te tereny po prostu zalewano. Dziś nie można ich zalać, bo mieszkają tam ludzie. W dodatku cała przestrzeń jest zabetonowana drogami, parkingami, osiedlami itd. Wystarczyło kilka dni deszczu by od razu w całym kraju panika bo zaleje stolicę. Paryż to mnie chuj obchodzi. Ważne, że zalało miasteczko z moją najbliższą stację kolejową: Villeneuve St. Georges. Francja jest wyludniona. Gęstość zaludnienia Francji jest zbliżona do Polski, w tym, że co szósty Francuz mieszka w regionie paryskim. W sumie 12 milionów. Całe bezpośrednie sąsiedztwo Sekwany jest zabudowane i nic dziwnego, że woda nie ma gdzie wsiąkać. Wszystko spływa bezpośrednio do rzeki, która zbliża się do rekordowego poziomu. Tylko rekord z 1910 roku (od wczoraj ciągle mówią o wielkiej powodzi w tamtym czasie) wynikał z długotrwałych deszczy. W 2016 wystarczy 4 dni. 



Powódź może zniszczyć wiele mieszkań, ale może też ocalić rząd. Dwukrotnie już w roku 2015 Hollande i spółka zyskiwali w ciągu kilku dni wielkie poparcie. Za pierwszym razem po Charlie Hebdo za drugim po Bataclanie. Gdy giną ludzie to popularność Hollande'a rośnie. Jest już pierwsza ofiara śmiertelna… Jakiś anioł stróż czuwa nad towarzyszami ideowymi Tymka Kochana i zsyła zjawiska, których nikt przewidzieć nie mógł. Związki zawodowe swoją strategię nakierowały na Euro 2016 i właśnie teraz przyszła powódź. Jakby nie mogła poczekać 3 tygodnie. Media już bezczelnie szczują na strajkujących: „w obliczu powodzi są ważniejsze rzeczy niż strajk...”
Tyle wstępu. Teraz pora przejść do spraw ważnych. Zostałem zaatakowany przez niejakiego Kańskiego, który najwyraźniej lepiej wie co się we Francji dzieje. Kim jest Kański nawet nie wiem. Gdy trwała nagonka na LBC i rozpoczynały się kolejne sprawy karne przeciwko mnie, to on był chyba jeszcze w podstawówce, czy może już w gimnazjum. Mimo to, gość chce mnie pouczać i ponieważ poruszył kilka ważnych tematów, to je tutaj sprostuje. Zamiast odnoszenia się do tego co napisał, opowiem kilka słów o swoim życiu zawodowym we Francji, który jest dość typowy dla emigrantów.
Podstawowe pytanie brzmi, kto we Francji dziś strajkuje i dlaczego jest to mniejszość francuskiego świata pracy. W miejscu gdzie obecnie pracuje i mam od jakiegoś czasu umowę na czas nieokreślony, pracowałem wcześniej zatrudniony przez agencje pracy tymczasowej. Moja misja trwała 6 miesięcy, w czasie to których co tydzień podpisywałem nową umowę o pracę. Tak, tak – w czasie tych 6 miesięcy podpisałem tych umów w chuj. Jak ktoś dobrze pracuje, to te kontrakty to zwykła formalność. Jeśli jednak ktoś zaczyna gorzej pracować, lub nie daj boże zacznie strajkować – to następnego kontraktu po prostu nie będzie. Jest to reguła, która każdy rozumie i dlatego tymczasowi nie strajkują.
Dawniej tymczasowi stanowili jakiś margines wszystkich zatrudnionych. Dziś ten margines staje się powoli większością. Tak jest w miejscu w którym pracuje. Nikt tu bezpośrednio nie zatrudnia nikogo z zewnątrz. By podpisać CDI bezpośrednio z firmą – trzeba odbębnić pańszczyznę w agencji pracy interim i tylko najlepsi dostaną umowę. Tak funkcjonują firmy logistyczne, tak funkcjonują fabryki. Wszędzie tam gdzie do pracy fizycznej nie jest wymagany czysty francuski, wszędzie tam dominują emigranci zatrudnieni przez agencje. Klasa robotnicza we Francji to dwa różne światy. Z jednej strony są robotnicy wykwalifikowani, których nie da się zastąpić z dnia na dzień. To oni są dobrze zorganizowani i to oni dziś strajkują. Nikt o zdrowych zmysłach nie będzie zastępował pilota samolotu czy kierowcy TGV emigrantem z agencji. Tu trzeba mieć człowieka dobrze mówiącego po francusku, który przeszedł długie szkolenie. To oni dziś strajkują. Oni i tylko oni.
Kto jeszcze nie strajkuje? Potulnie wykonują swoje obowiązki pracownicy gastronomii. Wszystkie wielkie sieci jak McDonalds czy KFC, czy też wszystkie restauracje pracują jakby nic się nie stało. Być może gdzieś jakaś restauracja strajkuje, ale zdecydowana większość trzyma się od ruchu strajkowego z dala. Dziwnym zbiegiem okoliczności w gastronomi, tak jak w agencjach pracy interim dominują emigranci. I to emigranci z najniższej półki, którzy czasami nic po francusku nie mówią. Gdy skończyłem przygodę z usuwaniem azbestu (pracowałem z Polakami i kontrakt podpisałem w Polsce) to moją pierwszą pracą, którą sam znalazłem we Francji była pizzeria Dominos. Rozumiałem po francusku, ale bardzo słabo mówiłem. Menadżerowi to odpowiadało. Mało mówi – to więcej pracuje. Zajmowałem się robieniem pizzy i sprzątaniem. Byłem zwolniony z obowiązku rozmawiania z klientami.
Nie należę do żadnego związku zawodowego. Gdy pracowałem w pizzerii, to temat w ogóle nie istniał bo w Dominos nie ma związków zawodowych. Gdy znalazłem później pracę poprzez agencję interim to wiedziałem już wtedy, że tam gdzie pracuje są związki zawodowe, ale one się nie palą do zatrudniania tymczasowych. Dopiero gdy podpisałem CDI to związkowcy zauważyli w ogóle, że istnieje. Raz na dwa lata są wybory i ponieważ mam prawo głosu to poznałem przedstawicieli różnych związków. Tutaj dochodzi do absurdalności tego układu. By podpisać CDI trzeba przez kilka miesięcy zapierdalać jak głupi i co tu dużo mówić, włazić w dupę kierownictwu. Nie ma nikogo w mojej firmie, kto nie przeszedł przez etap włażenia w tyłek zwierzchnikom. I też nic dziwnego, że kiedy w końcu człowiek doczeka się CDI to związkowcy mu nie ufają jako łamistrajkowi.
Ja na szczęście mam zbyt ubogi zasób słownictwa by się podlizywać werbalnie, więc wystarczyły dobre wyniki w pracy. A wyniki miałem zajebiste. Pracuje w chłodni i jako Polak jestem genetycznie lepiej przygotowany do tej pracy od kolegów z Afryki. Kolega Kański zaraz mi zarzuci pewnie rasizm. Ale taki jest fakt. Główny sekret moich sukcesów to umiejętność wielogodzinnego siedzenia w chłodni bez wychodzenia. A ta chłodnia to nie żarty mówimy o temperaturze minus 28. W hucie pewnie bym z nimi przegrał. Ale w chłodni najlepsze wyniki miałem ja i dwóch Czeczenów. Oczywiście zdarzało się, że co jakiś czas jakiś murzyn przez kilka dni dobrze pracował, ale potem zaczynał chorować i naszego tempa nie był w stanie wytrzymać. Nie ma tu się czym chwalić. Bo niby czym, że byłem łamistrajkiem? Innego wyjścia nie miałem. Jako kryminalista w Polsce żadnej roboty nie znajdę, więc jestem skazany na emigracje, i gdzieś trzeba było odbębnić kilka miesięcy łamistrajkowania.
Tak robią wszyscy. Ci co tak nie robią, to nie są w stanie zagrzać nigdzie miejsca. I jak stracą pierwszą, drugą czy trzecią pracę, to w końcu skończą się pieniądze i wrócą rozczarowani do swojego kraju. Jeśli więc wypowiadam się na temat emigrantów i ich roli konflikcie klasowym, to nie robię tego z pozycji teoretyka czy politologa. Dziś już mam CDI i być może wkrótce wstąpię do CGT. Ale dopiero dziś pojawiła się na to szansa, a przyjechałem tu pierwszy raz w 2012 roku.
Kański się podniecił bo zobaczył, że wśród strajkujących są Czarni i Arabowie. To prawda są. Trudno by ich nie było, jak to oni są trzonem francuskiej klasy robotniczej. Biali Francuzi mogą wybrać lepiej. Jako finansiści, urzędnicy, nauczyciele. Francuscy trockiści to głównie nauczyciele i większość z nich jest biała. Natomiast klasa robotnicza jaką znam jest czarna. Na świadka biorę komendanta Uno z Władzy Rad, który wizytował moją chłodnię i może zaświadczyć, że większość to murzyni. Podobne obserwacje z Paryża ma Jarek Augustyniak. Mam mnóstwo kolegów z Afryki, zarówno Murzynów jak i Arabów, a Kański pewnie nie zna z tych krajów nikogo. Ale to ja jestem rasistą… Jest oczywiście inna klasa robotnicza. Inżynierowie pracujący w elektrowniach atomowych. I oni być może są biali. W końcu do elektrowni atomowej też lepiej dać fachowca niż emigranta z interim.
W każdym razie Kański stwierdził, że skoro na strajkach widział nie tylko białych, to znaczy, że krytykowanie emigracji made in Merkel to rasizm. Muszę więc takich Kańskich oświecić, że emigracja we Francji nie zaczęła się wczoraj. Francuska klasa robotnicza od samych swoich początków miała charakter wielonarodowy. W czasach monarchii lipcowej byli to głównie emigranci z Belgii. Potem doszli Włosi, Hiszpanie. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości przyjechało do Francji wielu Polaków. Historia emigracji to temat szeroki. Po drugiej wojnie światowej francuska klasa robotnicza stała się nie tylko wielonarodowa, ale także wielorasowa. Szlak przetarli Algierczycy, których status we francuskim imperium kolonialnym był wyjątkowy. Algieria była uznana za departament za morski, czyli za część Francji. Reszta zaś koloni afrykańskich to były po prostu kolonie.
Algierczycy mogli przyjechać do Francji i dostawali od razu zezwolenie do pracy. Tak jak w przypadku Polaków po 1918, tak i w przypadku Arabów, w latach 50 tych i 60 tych, inicjatywa migracji zarobkowej wyszła od rządu francuskiego. To Francuzi, którym brakowało rąk do pracy jeździli do Algierii, Tunezji czy Maroka i zachęcali do przyjazdu do Francji. Temat upadł po kryzysie naftowym w latach siedemdziesiątych. Pojawił się nawet projekt deportacji, który jednak upadł. Dzisiaj jak wiadomo sytuacja jest odwrotna.
Gdyby istniał Związek Radziecki, Międzynarodówka Komunistyczna, partia komunistyczna z prawdziwego zdarzenia i rewolucyjne związki zawodowe, to nawet tak olbrzymia fala migracyjna mogłaby zostać bez trudu wchłonięta przez ruch komunistyczny. Ale ponieważ ZSRR już nie ma i wszystkie pozostałe czynniki też nie funkcjonują, to napływ świeżej cudzoziemskiej krwi, bardzo często nie znającej nawet języka – to w prostej mierze narzędzie kapitału do walki ze zorganizowanym światem pracy. Tego właśnie dowodzą obecne strajki. Strajkują biali i zasiedziali we Francji kolorowi, a nie strajkują nowoprzyjezdni. Właśnie dlatego, że nowoprzyjezdnych jest tu tak wielu, to ta walka tak długo trwa. Gdyby doszło do strajku generalnego to po tygodniu sprawa była by już załatwiona. Obecna walka trwa już prawie trzy miesiące i na strajk generalny się nie zanosi. Strajkować będą ci co zawsze strajkują, tylko ta baza powoli, ale systematycznie się kurczy. Już o to zadba kapitał by przy następnej konfrontacji ta baza była słabsza. Zresztą w Polsce to bardzo dobrze znamy, gdzie od dłuższego czasu tylko górnicy są w stanie skutecznie o coś zawalczyć.
Nie ma się co podniecać obecnym strajkiem. Nie ma tutaj żadnego rewolucyjnego renesansu. Komuniści i związkowcy są w defensywie. Tym razem może dojść do pierwszej od dawna zwycięskiej bitwy, ale tylko ze względu na Euro 2016 i wyjątkową głupotę rządu, który tak ważny dla społeczeństwa projekt próbował przepchnąć poza parlamentem. Ale nie oszukujmy się. Od małej wygranej bitwy, która i tak nic dobrego nie wprowadzi, tylko co najwyżej zastopuje złe zmiany, do zwrotu i odbudowania ruchu robotniczego i komunistycznego droga daleka. Tradycyjne centrale związkowe i francuska radykalna lewica nie mają żadnego wpływu na robotników emigrantów. I dopóki to się nie zmieni, to o przejściu do ofensywy nie ma mowy.
Można oczywiście dać upust swojej złości i podczas demonstracji stłuc szyby w biurze interim, ale to nie zastopuje w żaden sposób ewolucji francuskiego rynku pracy. Pracowników interim przybywa. I milion emigrantów zaproszony przez Merkel w większości zasili podobne agencje. Jeśli wielki kapitał ustami swoich przedstawicieli mówi wprost, że Niemcy się starzeją i potrzebują młodych robotników, to nie ma tu mowy o żadnej międzynarodowej solidarności z uchodźcami. Jedni nie mają się gdzie podziać. Inni chcą ich do siebie przyjąć by zmusić ich do pracy na warunkach, które dla miejscowych związkowców są nie do przyjęcia. Walki, które się dziś toczą we Francji decydują o naszej najbliższej przyszłości. Jeśli i tam razem kapitał wygra – to w całej UE nastąpi wielka kontrofensywa kapitału. Niezależnie od ostatecznego wyniku trzeba przeanalizować i wyciągnąć wnioski z tego, kto walczył a kto nie. I bez wyciągnięcia wniosków nigdzie z miejsca nie ruszymy. Nie będzie nigdy już w Europie żadnego strajku generalnego, jeśli połowa ludzi tu pracujących to emigranci zatrudnieni przez agencje tymczasowe. Jeśli potężnej CGT nie udało się ich zmobilizować, to komu się uda? Na pewno nie Kańskiemu.
Na koniec kilka słów do Pawła Jaworskiego, który też wykorzystał okazję by mi wbić szpilkę. Pawełek był ostatnio w telewizji w programie na żywo i okazji by wspomnieć o represjach wobec KPP i Piskorskiego nie wykorzystał, ale po co tam atakować rząd, jak można dojebać Nowickiemu. Podczas pochodu pierwszomajowego w Warszawie Paweł mnie zaatakował, że jestem przeciwnikiem islamu i zaczął mnie pouczać, jak powinien się zachowywać komunista we Francji. Sprawę olałem, ale widzę, że teraz w necie krążą plotki, że zwalczam muzułmańską nawałę w Europie. Co do islamu, to wiedziałem, że jak zacznie się dyskusja o Francji to prędzej czy później temat wypłynie. To bardzo obszerny temat, a jutro wcześnie idę do pracy. Więc tylko krótkie wprowadzenie, a temat rozwinę kiedy indziej.
Podczas Rewolucji Francuskiej ścinano biskupów. Podczas Rewolucji Październikowej wielu kontrrewolucyjnych popów dostało kulkę. W PRL przymknięto Wyszyńskiego, a w Tybecie chińscy komuniści zrobili porządek z państwem teokratycznym. Wszystko to są tradycje, które są mi bliskie. Dlaczego mam robić wyjątek dla muzułmanów? Niestety nie są mi znane żadne przykłady rewolucji w krajach muzułmańskich, gdzie zwycięska partia rewolucyjna forsowała by ateizację społeczeństwa. Wyjątkiem od reguły są radzieckie republiki, ale jednak był to wpływ wewnątrzpaństwowego importu rewolucji przez Bolszewików. Na małą skalę chyba próbowano coś zrobić w Afganistanie, ale znowu było to głównie dzięki obecności Armii Czerwonej. Póki co muzułmanie sami z siebie nie wydali żadnej sensownej rewolucyjnej partii komunistycznej, która by była w stanie sięgnąć po władzę. Historia świata muzułańskiego pokazuje zaś mnóstwo przykładów jak komuniści są masakrowani czy przez wojskowe dyktatury (Indonezja w latach 60 tych) czy przez fundamentalistów religijnych (przykładów aż nadto). Właśnie dlatego Islamu się boję, jako religii dużo silniejszej.
Jak już wspomniałem wcześniej, mnóstwo robotników ma wyjebane na strajki. Dziś mają wyjebane na strajki, ale za kilka dni będą manifestować swoje przywiązanie do Allaha podczas Ramadanu. Nie wierzysz, to zapraszam do regionu paryskiego. Muzułmanów są tutaj miliony. Odrzucam w całości liberalno lewicową tezę, że istnieje dobry islam i zły terroryzm. Dla mnie zły jest islam sam w sobie. Tak jak zła jest każda religia. Marksizm to socjalizm naukowy i nie będę stosował taryfy ulgowej dla żadnego wyznania. Jako mężczyzna, czyli osoba w islamie uprzywilejowana, nie masz moralnego prawa do wypowiadania się na temat tej religii. O tolerancji wobec islamu mogę rozmawiać tylko z kobietami, bo to one są ofiarą. Pomijając już kwestie oczywiste jak nakaz noszenia chusty, w Arabii Saudyjskiej masz cały wachlarz rozwiązań antykobiecych z zakazem prowadzenia samochodu włącznie. Z kolei Talibowie zabronili dziewczynkom chodzić do szkoły. Nie akceptuje tego.
I co prawda Taliban czy Arabia Saudyjska jest daleko, ale są już miasteczka regionie paryskim, gdzie niektóre rozwiązania są wprowadzane. Zaczyna się od pierdół. Jak zakaz galaretek w szkołach (bo żelatyna pochodzi ze świni) przechodząc do spraw poważniejszych – jak wprowadzenie na basenie podziału na godziny męskie i kobiece. Kończy się na terrorze wobec arabskich kupców, którzy handlują alkoholem. Po pewnym czasie całe takie miasteczko jest shalalizowane. Wszystkie kobiety noszą chustę. A kobiety przyjezdne są obrażane za noszenie mini spódniczek itd. Wszystko to jeszcze jest łagodne, ale proces ten się nasila. W latach 60 tych było tu pięćdziesiąt tysięcy muzułmanów. Dziś jest 5 milionów. A ile będzie za lat 20?

1 komentarz:

  1. Czy mógłbyś coś powiedzieć o tym, jakie stanowiska przyjęły francuskie partie lewicowe? Czego żądają od rządu?

    OdpowiedzUsuń